MYŚLI



[Religia chrześcijańska polega] ściśle na tajemnicy Odkupiciela, który jednocząc się w sobie dwie natury, ludzką i boską, wydobył ludzi ze skażenia grzechu, aby ich pojednać z Bogiem w swojej boskiej osobie.

Objawia ona tedy ludziom wraz te dwie prawdy: i że jest Bóg, do którego ludzie są zdolni się wznieść, i że jest w naturze skaza, która ich czyni niegodnymi Jego. Jednako ważne ludziom jest znać oba te punkty; jednako bezpiecznie jest człowiekowi znać Boga nie znając swej nędzy, co znać swą nędzę nie znając Odkupiciela, który może z niej uleczyć. Jedna z tych znajomości rodzi albo pychę filozofów, którzy poznali Boga, ale nie poznali swej nędzy, albo rozpacz niedowiarków, którzy poznali swoją nędzę bez Odkupiciela.

Tak więc, ponieważ jednako konieczne jest człowiekowi znać dwa punkty, równie właściwe jest miłosierdziu Boga dać je nam poznać. Religia chrześcijańska czyni to; na tym właśnie ona polega.

Zbadajcie porządek świata w tej mierze i spójrzcie, czy wszystkie rzeczy nie zmierzają do ugruntowania dwóch podstaw tej religii; Chrystus jest przedmiotem wszystkiego i środkiem, do którego wszystko zmierza. Kto zna Jego, zna rację wszystkich rzeczy. Ci, którzy błądzą, błądzą jedynie dlatego, że nie widzą jednej z tych rzeczy. Można tedy dobrze poznać Boga bez swej nędzy i swą nędzę bez Boga; ale nie można poznać Chrystusa bez poznania zarazem i Boga, i swej nędzy.

I oto czemu nie podejmuję tu dowodzenia naturalnymi racjami bądź istnienia Boga, bądź Trójcy, bądź nieśmiertelności duszy, ani żadnej z rzeczy tej natury; nie tylko ponieważ nie czułbym się dość silny, aby znaleźć w naturze coś dla przekonania zatwardziałych niedowiarków, ale ponieważ ta wiedza bez Chrystusa jest bezużyteczna i jałowa. Gdyby człowiek był przekonany, że proporcje liczb to są prawdy niematerialne, wieczne i zależne od pierwszej prawdy, w której istnieją, a którą nazywamy Bogiem, nie uważałbym, aby o wiele się posunął na drodze zbawienia.

Bez chrześcijan to nie jest wyłącznie twórca prawd geometrycznych i ładu żywiołów; to wiara pogan i epikurejczyków. Nie jest to tylko Bóg ogarniający swą opatrznością życie i mienie człowieka, aby dać szczęśliwy ciąg lat tym, którzy Go uwielbiają; to wiara żydów. Ale Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, Bóg Jakuba, Bóg chrześcijan - to Bóg miłości i pociechy; to Bóg, który napełnia duszę i serce tych, których posiada; to Bóg, który daje im czuć ich nędzę i swoje nieskończone miłosierdzie; który zespala się z treścią ich duszy; który napełnia ją pokorą, weselem, ufnością, miłością; który czyni ich niezdolnymi do innego celu prócz niebie samego.

Wszyscy ci, którzy szukają Boga poza Chrystusem i którzy nie wychodzą poza naturę, ale znajduję się bez żadnego światła, albo osiągają sposób poznania Boga i służenia Mu bez pośrednika, przez co popadają albo w ateizm, albo w deizm, dwie rzeczy którymi religia chrześcijańska brzydzi się prawie jednakowo.

Bez Chrystusa świat by nie istniał; trzeba by mu albo się rozpaść, albo stać się jakoby piekłem.

Gdyby świat istniał po to, aby pouczyć człowieka o Bogu, boskość jego jaśniałaby ze wszech stron w niewątpliwy sposób; ale ponieważ istnieje jedynie przez Chrystusa i dla Chrystusa, i dla pouczenia ludzi i o ich skażeniu, i o ich odkupieniu, wszystko jaśnieje dowodami tych dwóch prawd.

To, co widzimy w świecie, nie wskazuje zupełnego braku, ani jawnej obecności bóstwa, ale obecność Boga, który się ukrywa. Wszystko nosi to znamię.

Czyż jedyny, który zna naturę, ma ją znać jedynie po to, aby być nieszczęśliwym? Jedyny, który ją zna, będzie jedynym szczęśliwym? Nie powinien tedy tego nie wiedzieć zgoła nic; nie powinien również widzieć Go tyle, by mniemał, że Go posiada, ale powinien widzieć Go dosyć, by poznać, że Go stracił; aby poznać, że się straciło, trzeba wiedzieć i nie widzieć, a to jest właśnie stan, w jakim znajduje się natura (...)

Prawda jest tedy, że wszystko oświeca człowieka co do jego stanu, że wszystko odsłania Boga, i nie jest prawda, że wszystko kryje Boga. Ale prawda jest, iż równocześnie i skrywa się On tym, którzy go kuszą, i odsłania się tym, którzy Go szukają, ponieważ ludzie są równocześnie i niegodni Boga, i zdolni do poznania Go: niegodni przez swe skażenie, zdolni przez swą pierwotną naturę. (...)

Znamy Boga jedynie przez Chrystusa. Bez tego Pośrednika odjęte jest wszelkie obcowanie z Bogiem; przez Chrystusa znamy Boga. Wszyscy ci, którzy silili się poznać Boga i dowieść Go bez Chrystusa, znaleźli jeno bezsilne dowody. Zasię, aby dowieść Chrystusa, mamy proroctwa będące pewnym i namacalnym dowodem. I skoro te proroctwa się spełniły i wydarzenia dowiodły ich prawdy, zawierają one pewność tych prawd, a tym samym dowód boskości Chrystusa. W Nim tedy i przez Niego znamy Boga. Poza tym i bez Pisma, bez grzechu pierworodnego, bez koniecznego Pośrednika zapowiedzianego i przybyłego nie można bezwarunkowo dowieść Boga ani głosić prawdziwej nauki i prawdziwej moralności. Ale przez Chrystusa i Chrystusie możemy dowieść Boga i głosić moralność i naukę. Chrystus jest tedy prawdziwym Bogiem ludzi.

Ale równocześnie poznajemy naszą nędzę, ten Bóg bowiem jest niczym innym jak Ratownikiem naszej nędzy. Tak więc nie możemy dobrze poznać Boga inaczej niż poznając swoje nieprawości. Toteż ci, którzy znali Boga nie znając swojej nędzy, nie uwielbili Boga, ale siebie przezeń wielbili. Skoro [świat] przez mądrość swoją [nie poznał Boga w Jego Bożej mądrości], przeto upodobało się Bogu zbawić wierzących przez głupie zwiastowanie.